środa, 5 stycznia 2011

Po co komu romans

Ostatnio zauważyłem, że większość moich znajomych ze studiów jest w trakcie rozwodu lub po rozwodzie. Niektórym z nich to już 20 lat temu nie dawałem większych szans, ale powszechność tego zjawiska mnie zaskakuje. W zasadzie tylko takie zwyczajne, banalne, może nawet nudne pary są jeszcze razem. Jak ktoś jest tylko odrobinę oryginalny to już jest po rozwodzie. Najwyraźniej takie cechy jak niedorozwój emocjonalny, orientacja na karierę, chora ambicja, artystyczna dusza czy pracocholizm nie pomagają. Do tego dochodzi fakt, że przeciętny współczesny facet wciąż posiada mentalność naszych przodków, którzy żyli jeszcze w 20 wieku.
Dawniej było trudniej. Żeby się rozwieść trzeba było nieźle narozrabiać: zdradzać, bijać żonę albo przynajmniej wszystko przepijać.
Dzisiaj moje koleżanki mówią tak:
- Mój mąż chciał tylko przynosić kasę, której sama mam dość, a w zamian chciał rządzić. Sama wolę rządzić jeśli mam odwalać całą robotę w domu. Więc dałam mu kopa...
Albo tak:
- Mój mąż chciał tylko przynosić kasę, której sama mam dość, poza tym nie chciał nawet o niczym decydować. Jeśli sama mam wszystko robić to mi on nie potrzebny. Więc dałam mu kopa...
Z tych wypowiedzi wynika prosty wniosek: Jeżeli twoja żona ma dość kasy na utrzymanie to musisz się nieźle napocić żeby nie dostać kopa.
Moi koledzy nie szukają aż tak skomplikowanych powodów:
- Po prostu znudziło mi się i złożyłem pozew. Chcę pojeździć na nartach, wysypiać się i jeść moje ulubione żarcie.
Domyślam się, że to Ci, którzy się pocili i nie dali rady.
Dawniej romans mógł być powodem rozpadu rodziny. Dzisiaj po co komu romans, to takie ryzykowne i jakże nieprzyjemne kiedy się wyda. Szczególnie żenująca jest chwila kiedy trzeba powiedzieć "kochanie to nie tak jak myślisz" - okropne przeżycie. Dzisiaj po prostu mówisz  "po co mi on potrzebny" albo "znudziło mi się" i po kłopocie. Można rozpoczynać życie z nową dziewczyną, pojechać na narty albo pospać.
Niestety nawet bardzo inteligentni ludzie do tak prostych rozwiązań dochodzą dopiero po kilkunastu latach małżeństwa, kiedy zaszły już nieodwracalne zmiany w życiu. Niby jest fajnie, jeździsz sobie na nartach albo śpisz u boku nowej dziewczyny, gdy nagle twoja była żona stwierdza, że czas abyś teraz ty przez trzy miesiące zajmował się dziećmi. Twoja była żona oczekuje, że dzieciom niczego nie zabraknie (w szczególności domowych obiadów) i że nie spóźnią się do szkoły. Twoja nowa dziewczyna zrzędzi i pozornie ci pomaga, ale na każdym kroku próbuje zamordować dzieci obcej samicy, więc sam gotujesz, pierzesz i prasujesz. Jak się głębiej zastanowić to jest gorzej niż pocić się z żoną.
Aż ciarki przechodzą jak się coś takiego pisze. Oby podobny los spotykał tylko naszych największych wrogów. Niestety kryzys wieku może dopaść nawet wybitnie inteligentnego człowieka, który miał nieco wymagającą i czasami zrzędzącą żonę. W zamian dostanie wymagającą, zrzędzącą byłą żonę, wściekłą nową dziewczynę (wcześniej ustaliliśmy, że nowa, młodsza kobieta nie zrzędzi) oraz kupę roboty w domu.
W takich warunkach na pewno sobie użyje jak nigdy, wyśpi się i pojeździ na nartach za wszystkie czasy!

2 komentarze:

  1. :-) i prawdziwe- stąd mimo ryzyk różnych, również uważam że romans to nic złego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń