czwartek, 7 lipca 2011

Podnoszę średnią nie w tym, co trzeba

Zmieniłem pracę. Już pierwszego dnia otrzymałem informację, że podniosłem średnią wieku w mojej nowej korporacji. Nie jest to chyba dobra wiadomość dla kogoś, kto właśnie zmaga się z kryzysem wieku średniego. Problem ten początkowo zbagatelizowałem. Niestety po kilku dniach okazało się, że to nie jest jedynie ciekawostka statystyczna. Jeden z nowych kolegów zwrócił się do mnie z pytaniem "Czym się pan u nas zajmuje". W sytuacji gdy wszyscy są z prezesem na ty, użycie w stosunku do mnie słowa "pan" postawiło mnie w jednym rzędzie z jego dziadkiem. Całe szczęście, że nie zapytano mnie jak się żyło w XX wieku, czy naprawdę istniały dyskietki 5-calowe i czy widziałem je na własne oczy lub dotykałem.
Włożyłem niemało wysiłku w przekonywanie współpracowników, że jestem po prostu ich kolegą i należy mi mówić po imieniu. Raz posunąłem się nawet do wzięcia udziału w dyskusji na temat nowej części Harry'ego Pottera. Co za wstyd!
Cieszyło mnie, że nie zwróciły się jeszcze w ten sposób do mnie moje nowe koleżanki. Do czasu...
Pewnego dnia jadę windą z parteru do piwnicy. Widzę, że do budynku wchodzą dwie, na moje oko bardzo niegłupie dziewuchy. Każdy widzi to, co chce - więc ja widzę, że na ich szyjach dyndają sobie smycze z logo mojej korporacji i myślę zaszokowany, w jakim to dziale takie niegłupie dziewuchy mogą pracować. Wtedy stało się - jedna z nich zwraca się do mnie per pan. Ja załamamy lekko odpowiadam: "ha, ha, jaki tam pan, kolega jestem" i wywijam swoim wisiorem. W tym momencie jakaś mgła mi z oczu spadła i widzę, że dziewucha nie z mojej firmy jest, bo logo zupełnie inne, nawet niepodobne. Na szczęście drzwi od windy właśnie się zamykały... Jak to mogło wyglądać od ich strony? Wolę sobie nie wyobrażać.
Postanowiłem skoncentrować się na pracy i podnieść średnią w jakiejś innej dziedzinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz