wtorek, 29 września 2015

Weekend jest wspaniały

Weekend jest wspaniały! Nie tylko ten weekend, lecz każdy. Kiedy byłem młody i wydawało mi się, że moja praca jest fascynująca każdy dzień był dla mnie taki sam. Po prostu, 23 godziny na dobę myślałem o pracy. Dzisiaj jest inaczej. W poniedziałek nie pamiętam co robiłem w piątek. To jest cudowne! Na przykład dzisiaj po wyjściu z pracy postanowiłem, że w poniedziałek z samego rana coś tam zrobię. Na sto procent w poniedziałek nie będę o tym pamiętał. Fantastycznie!

Weekend zaczyna się dziś, czyli w piątek. To dobry dzień żeby się upić. Ja się nie upijam ale rozumiem, że jeśli już to w piątek. Zasadniczo piję codziennie więc nie ciągnie mnie do alkoholu jakoś szczególnie w weekend. Przeciwnie, kiedy mam więcej czasu mogę poświęcić się bardziej wyrafinowanej przyjemności.

Właśnie w piątek, tuż przed wyjściem z pracy, odebrałem przesyłkę - mój nowy, najwyższej jakości zestaw do codziennego uszczęśliwiania mojej żony jedną lub dwoma filiżankami cudownej, aromatycznej, prawdziwej kawy. To oznaczało, że przez całą sobotę i niedzielę będę musiał wchłaniać ogromne ilości kofeiny, pluć i wylewać do zlewu kompletnie nieudane kawopodobne coś, aby w końcu uzyskać technikę, która pozwoli mi przyszły tydzień rozpocząć od wyśmienitego kapuczino.

Teorię miałem opanowaną, kawę zdobyłem zacną, świeżo paloną i zmieloną, sprzęt był, mleko było, woda też.
Pierwsza próba, piątek po powrocie z pracy. Zrobiłem tak:
Rozpakowałem zestaw: młynek, ekspres, kolba, różne sitka, dwa ubijaki, jakieś pędzelki i miarka.
Napotkałem pierwszy dylemat. Którego sitka użyć? Mamy ich pięć: dwa normalne (małe i duże), dwa typu +CREAM (małe i duże) oraz jedno do saszetek. Oczywiście użyję normalnego. Sitko do saszetek odpada z definicji - raczej nie planuję stosowania saszetek. Sitka +CREAM to, jak wyjaśnił mi sprzedawca sprzętu kawowego, rozwiązanie dla kogoś, kto nie potrafi uzyskać kremy czyli cudownej, orzechowej, gęstej pianki, która spowija powierzchnię dobrze zrobionego espresso.
Gdybym zastosował sitko +CREAM, nigdy nie dowiedziałbym się czy potrafię zrobić kremę czy nie.

Założyłem do kolby małe normalne sitko na 7g kawy, czyli na pojedyncze espresso.
Teraz trzeba wymierzyć te 7 gram. Dawkowanie okazało się wyjątkowo łatwe - ilość kawy w miarce sypanej "na oko" wahała się w dopuszczalnych granicach od 6 do 8 gram.
Teraz kawę w sitku musimy ubić z siłą 15 kg. Przy pomocy wagi łazienkowej ustaliłem, że naciskać z siłą 15 kg to znaczy "naciskać tak sobie", po czym za pomocą ubijaka ubiłem z taką sobie siłą kawę w sitku.


Co teraz? Acha! Trzeba włączyć ekspres. Po włączeniu dajemy mu 10 minut żeby wszystkie części mogły się dobrze nagrzać - kolba z sitkiem też (dlatego wyrzuciłem dopiero co ugniecioną kawę, umyłem sitko, zamontowałem i czekałem).

Jeszcze raz wsypałem kawę, pobiegłem po zegarek i uruchomiłem ekspres. To co wypłynęło nie wyglądało jak powinno, nie ciekło jak powinno a jednak smakowało lepiej niż kawa, którą piliśmy na codzień. Nie wykonałem dziesiątek prób. Od razu zrozumiałem, że nie uzyskam kremy i nie doszlifuję techniki, bo robię podstawowy błąd, który uniemożliwia jakikolwiek rozwój. Używam zmielonej kawy, przez co nad niczym nie panuję. Jedyne co mogę, to ugniatać kawę z inną siłą, czego nie zalecam, bo to tak jakbym chciał prowadzić samochód z zablokowaną kierownicą.

Później okazało się, że robiłem też 15 innych, pomniejszych błędów, ale o tym napiszę w kolejnych postach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz