niedziela, 20 lutego 2011

Dlaczego warto zostać menedżerem

W swoim zawodzie przeszedłem wszystkie funkcje, role, stanowiska, zakresy odpowiedzialności istniejące poniżej szczebla dyrektora. Znam się na robocie, widziałem ją od każdej strony, przerabiałem wszystkie procesy, napotkałem wszystkie możliwe problemy. Teoretycznie można by powiedzieć, że jestem dobrze przygotowany do pełnienia funkcji menedżerskiej. Zwłaszcza, że miewałem epizody, kiedy robiłem wszystko za swojego menedżera. Paradoksalnie im więcej doświadczenia uzyskiwałem, tym trudniej było mi się przebić. Kilka lat temu jeszcze bywałem jakimś tam kierownikiem. Potem już tylko ekspert i ekspert.

Oczywiście nie ma nic złego w byciu szanowanym i dobrze opłacanym ekspertem, ale nie do emerytury. Po czterdziestce powinno się już klikać w przycisk z napisem "tylko dla kadry kierowniczej". Niestety robię coś nie tak. Nie jestem zresztą odosobniony, znam wielu specjalistów, którzy mają podobne problemy.

Dlaczego po czterdziestce pozycja eksperta jest żenująca:
1. Musisz współpracować z młodszymi od siebie o 15 lat kolegami, którzy też uważają się za ekspertów i zastanawiają się, kiedy ten dziadek odejdzie na emeryturę.
2. Musisz wykonywać polecenia młodszych o 10 lat menedżerów, którym się ciągle wydaje, że patrzysz na nich z pogardą i uważasz ich za debili.

Czterdziestoletni ekspert w związku z tym próbuje wtopić się w tłum. Przede wszystkim trzeba się pozbyć siwych włosów. Z tym nie ma problemów - farba i po kłopocie. Gorzej, jeśli jesteś łysy. Na szczęście młodzi też bywają łysi. Wystarczy się krótko ogolić i gotowe. Zmarszczki to już poważny problem. Można stosować kremy, ale spektakularnych efektów nie należy się spodziewać. Pozostaje sylwetka - tutaj można jeszcze poszaleć: dieta, siłownia, tenis, biegi - istnieje mnóstwo sposobów na poprawę sylwetki.

Po wdrożeniu tych wszystkich środków młodsi koledzy zaczynają traktować Cię z pewnym szacunkiem, lecz również z przymrużeniem oka. Owszem, szacunek należy się dla samozaparcia i determinacji, ale i tak ze stu metrów widać, że to tylko dziarski dziadek z wciągniętym brzuchem. Krótko ścięty, zafarbowany, pomarszczony, przemęczony ćwiczeniami staruszek walczący z inercją. W każdym razie lepiej nie grać z takim w piłkę, bo jeszcze mu się coś złamie albo zwichnie.
Koleżanki z pracy? Sądzą, że on robi to dla nich i omijając go z daleka patrzą na starca z obrzydzeniem i lękiem. Ot z dziadka zrobił się dewiant.

To jeszcze nie koniec kłopotów. Żona patrzy na takiego i ma gotowe rozwiązanie - on musi mieć kochankę, albo przynajmniej ma to w planie. Zaczynają się rozmowy o jakimś kryzysie wieku średniego. Kiedy on wychodzi na siłownię ona myśli, że na baby. Wraca skonany i to potwierdza jej podejrzenia.
Potem taki robi się wredny, wszędzie widzi wrogów, chce im dokopać, marzy o BMW. Gdyby został na czas menedżerem, nie musiałby nikogo udawać. Normalnie by się pofarbował, krótko ostrzygł, poćwiczyłby na siłowni, nie żeby się odmłodzić, ale żeby mieć posłuch i dobry kontakt z podwładnymi i z koleżankami z pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz