wtorek, 21 stycznia 2014

Tramwajem zdrowiej i przyjemniej

"Biegiem ominąłem pierwszy wagon - tam wsiadł taki koleś, z którym się trochę znałem, ale nie za bardzo. Nie chciałem  z nim gadać.

Wreszcie wskakuję do tramwaju. Serce bum, bum, bum. Chwytam się rurki, dajadam baton - po wyjściu z pracy poczułem się słabo, musiałem kupić coś słodkiego. Stoję przy automacie do biletów i widzę jak baaardzo powoooli dziaaała. Zanim kupię i skasuję bilet wszystkie miejsca będą zajęte. Tramwaj rusza, hamuje, przyspiesza - o mało nie padam. Kasuję bilet, krzywo zresztą, chowam go do kieszeni, nawet nie wiem, do której. Wszystkie miejsca zajęte oczywiście. Ledwo trzymam się rurki, mam mroczki przed oczami a motorniczy napierdala tramwajem po dziurach jak pięcioletnie dziecko na rowerku!"

Oto emocjonalny opis przeżyć pasażera tramwaju, który nie pogodził się z koniecznością podróżowania tym środkiem lokomocji, albo jest po prostu wściekły, że od roku jeździ do pracy tramwajem i nic a nic nie czuje się zdrowiej.

Ja to co innego... Do mojej nowej pracy nie dojeżdżam samochodem, bo: nie mam gdzie zaparkować, tramwajem taniej i szybciej, przede wszystkim tramwajem zdrowiej. Młodzi niech jeżdżą samochodami. Ja potrzebuję więcej ruchu. Najpierw szybki marsz, bo za późno wychodzę. Potem bieg, bo okazuje się, że stanowczo za późno wyszedłem. Następnie skok i jestem w tramwaju. Po skoku trzeba przetrwać krótki okres odpływu krwi z mózgu. Kiedy wzrok powraca, przeciskamy się do kasownika. Teraz tramwaj gwałtownie przyspiesza, uderzamy plecami w coś twardego i zakleszczamy się pomiędzy jakimiś rurkami a innymi pasażerami. Zakładamy słuchawki, słuchamy muzyczki, w pełnym komforcie podróżujemy do celu wyginając zgrabnie ciało na szybkich zakrętach. No, chyba, że do tramwaju wsiada grupa z przedszkola lub pierwszych klas podstawówki...

Kiedy już tak pojeździłem i wyleczyłem siniaki na nogach powstałe po kopniakach zadanych przez dziewczynkę z drugiej klasy, która chciała kopnąć kolegę, ale nie trafiła, poczułem się lepiej. Przede wszystkim kręgosłup. Owszem boli, ale nie tak jak dawniej od jazdy samochodem tylko od żółtej rurki, w którą ciągle uderzam plecami na jednym zakręcie.

Zresztą pal licho zdrowie.Tramwajem jest przyjemniej. Jestem wśród ludzi. Jak jeździłem samochodem, to ciągle wszystkich wyzywałem, że głupia blondynka, bo mnie nie wpuściła, że jakiś debil za wolno rusza. W tramwaju sobie stoję i z przyjemnością patrzę na ludzi. Tu blondynka niegłupia się pochyla, dalej jakieś dzieciaki z babcią. Dwie kobiety w moim wieku - fuj! Odwracam głowę z obrzydzeniem, bo jeszcze spojrzą na mnie i zamienię się w słup soli. O! Ale cudo koło kasownika! Za chwilę wymięknę! Na szczęście przypominam sobie te dwie kobiety. Uff...daliśmy radę, ścieramy pot z czoła, włączamy muzyczkę i relaksujemy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz